Zdjęcie - Katalog firm i instytucjiKraśnicki katalog firm i instytucji

Wieczór z muzyką żeglarską w tle

24.08.2020 Print

Gdyby Zalew Kraśnicki szumiał jak morze, w ostatni sierpniowy wieczór szumiałby z zadowolenia. Na scenie, której tło stanowiła coraz ciemniejsza jego woda i pochylające się nad brzegiem wierzby, stanął bowiem zespół Pod Wiatr. Grupa z Ostrowca Świętokrzyskiego poniekąd znana jest kraśniczanom – w ubiegłym roku grali w tym samym miejscu, jednak tym razem wrócili w pełnym składzie, bogatsi o trzy osoby, czyli... kryształowy kobiecy wokal, flet, akordeon, gitarę i inne jeszcze, „branżowe” instrumenty.
Licznie zgromadzoną pod sceną, na ławeczkach i okolicznych trawnikach publiczność muzycy zabrali w liryczno-rubaszną podróż po morzach, oceanach, portach, tawernach, ale także do „Baru w Beskidzie” oraz na niziny i płaskowyże Zielonej Wyspy. Wybrzmiały znane pieśni żeglarskie – „Sen o burzy”, „Hiszpańskie dziewczyny”, „Gdzie ta keja”, piosenki autorskie, utwory z tradycyjną muzyką, do których członkowie zespołu napisali polskie teksty, wreszcie utwory instrumentalne, wprost porywające najmłodszych słuchaczy w dzikie pląsy. Furorę zrobiła piosenka Jana Wydry „Morze Bałtyckie” w... góralskiej aranżacji, z zaśpiewem jak spod samiuśkich Tater. W tak nietuzinkowy sposób ostrowianie pokazali, że można – wzorem choćby generała Mariusza Zaruskiego, pioniera polskiego żeglarstwa i założyciela TOPR – jednakowo ukochać i morze, i góry, a także przypomnieli, że w wędrowaniu najważniejsze jest samo wędrowanie.
Ponieważ wieczór z założenia był szantowy, a Pod Wiatr słynie z krzewienia bogatego i złożonego dorobku kultury żeglarskiej, mili goście wraz z kraśniczanami wykonali klasyczną szantę, czyli pieśń pracy, będącą nieodłącznym towarzyszem morskich załóg. Publiczność zresztą wywoływana była do wspólnego śpiewania niejeden raz, dzięki czemu blisko dwugodzinny koncert przybrał kształt spotkania podobnie czujących, kochających muzykę i podróże ludzi.
Pieśni żeglarskie i turystyczne, irlandzki folk i wywodzący się z country bluegrass, wielki talent i charyzma członków grupy, pogoda jak na zamówienie, wreszcie gra świateł i barw na okalających scenę kaskadach wierzbowych gałązek – wszystko to sprawiło, że letni koncertowy wieczór nad wodą wdzięcznie zapisał się w miejskich kronikach. Historia lubi się powtarzać, zatem... do zobaczenia za rok!


Edyta Bodys