76. rocznica śmierci księdza Stanisława Zielińskiego

10.03.2021 Print
Zdjęcie - 76. rocznica śmierci księdza Stanisława Zielińskiego

Od wielu lat miesiąc marzec jest w Kraśniku okresem, kiedy przeżywamy podniosłe uroczystości. Obecnie ze względu na wiadomą sytuację przybrały formę skromniejszą, mniej efektowną. Ale tym bardziej skłaniają do refleksji i zadumy.

Wspominamy podczas nich śmierć ks. Stanisława Zielińskiego, która nastąpiła od strzałów zabójców w dniu 10 marca 1945 roku. Wiele na ten temat już powiedziano i napisano. Wysnuto różne hipotezy i badano różne wątki. Jedno  możemy napisać na pewno: nie odniosła zamierzonego przez morderców i ich zleceniodawców skutku. Ksiądz został zabity, ale pozostał żywy w pamięci mieszkańców naszego miasta. Mimo upływu tylu lat wciąż jest dla wielu ważnym autorytetem, przewodnikiem duchowym. Niektórzy nie boją się powiedzieć, ze jest dla nich święty.

Krew męczenników jest nasieniem chrześcijaństwa pisał w pierwszych jego wiekach Tertulian. Czy jednak sam fakt śmierci, przez niektórych określanej jako męczeńska, mógłby tak mocno utrwalić pamięć o księdzu Stanisławie Zielińskim? Spróbujmy w skrócie przypomnieć najważniejsze fakty z działalności w Kraśniku tego niezłomnego kapłana, aby zrozumieć fenomen pamięci o nim.

Do Kraśnika przybył w 1941 roku. O tym, że był to bardzo trudny okres nie trzeba się rozpisywać. A tymczasem młody, trzydziestoletni nikomu tu wcześniej nie znany kapłan bardzo szybko zdołał zgromadzić wokół siebie ludzi. Mówiąc dzisiejszym językiem zaczął od rewitalizacji zabytkowego kościoła. Dzisiaj patrząc na pięknie zadbane, ogrodzone miejsce trudno sobie wyobrazić, że kiedy ksiądz Zieliński pierwszy raz zajrzał do „małego kościółka” ujrzał walające się śmieci, powybijane okna i gruzy. To zniszczenia powstałe głównie na skutek bombardowań z września 1939 roku. Ale wałęsające się po przykościelnym cmentarzu kozy i psy były raczej niezbyt chlubnym świadectwem dla mieszkańców, których kości przodków tu spoczywały. Ksiądz energicznie zabrał się do pracy i już wkrótce nie tylko w posprzątanym i podreperowanym na miarę możliwości kościele można było odprawiać nabożeństwa, ale też zachwycał uporządkowany i zadbany wokół teren oraz poczynione inwestycje: wybudowanie przedsionka oraz groty. Obydwa te obiekty budowane w trudnych czasach istnieją do dnia dzisiejszego.

Ksiądz Stanisław Zieliński zaangażował się również w pomoc najuboższym. A tych w tamtych czasach nie brakowało. Zresztą niósł pomoc najbiedniejszym już na swoich wcześniejszych placówkach w Tarnogórze i Krzczonowie. Przez ten pryzmat został w tych miejscowościach najlepiej zapamiętany. Istnieje bardzo dużo wspomnień świadków, które zawierają opisy co, komu i jak ofiarował. Sam żyjąc nadzwyczaj skromnie zawsze dzielił się czym tylko mógł. A przy tym czynił to z najwyższą delikatnością i wyczuciem. Nigdy żadnego biedaka nie odepchnę, nie zostawię bez pomocy snuł plany na życie w swych seminaryjnych zapiskach.

Innym elementem życia księdza Stanisława było nauczanie. W świadectwach o nim jest wielokrotnie wspominane, że kazaniami trafiał do ludzkich serc. Szczęśliwie bardzo wiele jego myśli, szkiców kazań, okolicznościowych referatów zachowało się do naszych czasów. To słowa bardzo piękne i głębokie. Jeżeli jeszcze wyobrazimy sobie kaznodzieje wygłaszającego je z pasją i przekonaniem, to może zrozumiemy dlaczego tak porywały jemu współczesnych. Ale swoją naukę i kierownictwo duchowe kierował przede wszystkim w stronę dzieci i młodzieży. I to poczynając od tych najmłodszych, z którymi spotykał się w przedszkolu Janiny Suskiej, bawił się z nimi i starał przekazać pierwsze zasady wiary chrześcijańskiej. Były też starsze dzieci i młodzież, których był nie tylko prefektem w szkole, ale też przyjacielem i powiernikiem. Na wielu zachowanych zdjęciach widzimy uśmiechniętego księdza Stanisława otoczonego przez młodzież. Dla wszystkich mający czas i serce, miał je przede wszystkim dla najmłodszych. Praca nad kształtowaniem młodego człowieka zawsze jest bardzo ważną i odpowiedzialną. Tym ważniejszą była w mroku okupacji, gdzie tak łatwo było o demoralizację i zagubienie.

Można by jeszcze wspominać o działalności konspiracyjnej, o angażowaniu się w prace samorządu w pierwszych miesiącach instalowania się na tym terenie „władzy ludowej” i pewnie o kilku innych fragmentach z życiorysu. Poprzestańmy na tym, że w tak bogatym mimo swojej krótkości życiu tego honorowego obywatela kraśnickiego grodu, każdy z jego dzisiejszych mieszkańców mógłby znaleźć wycinek do naśladowania przez siebie. Zgodny ze swoimi przekonaniami, zainteresowaniami, uzdolnieniami. Tak by żyło się przyjaźniej i lepiej wszystkim mieszkańcom Kraśnika.


Jarosław Cybulak